niedziela, 29 lipca 2018

Antidotum na codzienność. Recenzja książki “Przyjaciele bez bonusu”



Tytuł: “Przyjaciele bez bonusu”
Tytuł oryginalny: Friends Without Benefits
Autor: Penny Reid
Tłumaczenie: Maria Kabat
Seria: Kółko Singielek Miejskich, tom 2
Wydawnictwo: Poradnia K
Data premiery: 20 czerwca 2018




Dziś recenzja drugiego tomu serii “Kółka Singielek Miejskich”.


Po Jane z pieszego tomu Kółka Singielek Miejskich czas teraz na Elizabeth.
Pewnego dnia w szpitalu, w którym pracuje dziewczyna zjawia się Nico Manganiello, sława telewizji i dawny kolega Elizabeth. Dziewczyna niezbyt entuzjastycznie podchodzi do tego spotkania, a to jeszcze nie koniec, niedługo ma odbyć się szkolny zjazd absolwentów, który lekko skomplikuję życie bohaterki.


“– Ci, którzy nie robią na drutach, nigdy nie będą w stanie zrozumieć dynamiki, jaka panuje w takiej grupie.“ (*¹)

AKCJA I FABUŁA

Akcja książki jest bardzo stonowana, są momenty, które porywają, ale są takie co, lekko nudzą. Fabularnie jest już ciekawiej, bo pojawia się intrygujący wątek miłosnego trójkąta, który odrobinę podsyca całość. Robi to również wątek związany także z Nickiem.

STYL I JĘZYK

Taki sam jak w przypadku poprzedniej części. Autorka ciekawie opisuje przebieg akcji. Używa do tego lekkiego wciągającego języka.

“– Jakie to dla Ciebie typowe, Nico. Męski szowinizm doprawiony wiadrem arogancji.“ (*²)


POSTACIE

ELIZABETH

Moje odczucia co do tej bohaterki są mieszane. Czemu? Elizabeth, mimo że wzbudziła moją sympatię, to momentami wydawała się strasznie dziecinna. Ciągle też bez sensu powracała do swojej przeszłości, gmerała w niej i ciągle się nią zasłaniała, była też okropnie niezdecydowana. Moją sympatię zdobyła, tym, że jest postacią bardzo wesołą, i lubi robić ludziom różne psikusy.

Pozostałe postacie.

Większość postaci znana już jest z poprzedniej części, ale też i pojawią się nowe. Niektóre z tych nowych postaci wg mnie są zbędne i budowane z nimi malutkie wątki są odrobinę bez sensu np. postać doktora...

“Przyjaciele bez bonusu” to lekka i przyjemna w czytaniu pozycja. Autorka po raz kolejny uraczyła ciekawą historią z bardzo intrygującym happy endem.
Książka bardzo mi się podobała. Była idealną pozycją, by odetchnąć od kryminałów i młodzieżówek, a także na gorące południe.




Za książkę dziękuję





Przypisy.
*cytaty z książki “Przyjaciele bez bonusu”
**cytat (*¹) Rozdział 6, strona 89
***cytat (*²) Rozdział 6, strona 97 

wtorek, 24 lipca 2018

Miej się na baczności, bo może na Ciebie zapoluje Kolekcjoner kości. Recenzja książki Jeffrey'a Deavera.



Tytuł: “Kolekcjoner kości”
Tytuł oryginalny: The Bone Collector
Autor: Jeffrey Deaver
Tłumaczenie: Konrad Krajewski
Cykl: Lincoln Rhyme, tom 1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania : 7 czerwca 2018


Posterunkowa Sachs odnajduje zwłoki mężczyzny w tunelu pod torami. Ciało denata w większości przysypane jest ziemią, a z niej wystaje oskalpowana ręka z pierścionkiem na palcu. Bezradna wobec zagadkowego morderstwa policja zwraca się do będącego w cywilu Rhyme, byłego kryminalistyka.
Rhyme dzięki pomocy Sachs odkrywa, że sprawca oprócz zwłok, zostawił także wskazówki dotyczące kolejnej ofiary i miejsca zabójstwa. Rozpoczyna się walka z czasem i sprawcą.

“Kajdanki i linka wrzynały jej się w skórę, ale najbardziej przerażał ją hałas” (*¹)

AKCJA I FABUŁA

Fabuła prawie do samego końca toczy się dwutorowo, ponieważ oprócz samego wątku śledztwa, autor umożliwia śledzenie bieżących poczynań sprawcy. Znajdujemy też wątek związany bezpośrednio z Lincolnem Rhyme, ale jest on sprytnie wpleciony w toku prowadzonej przez niego sprawy.
Akcja zaś od samego początku nabiera mrocznego klimatu i cóż autor podsyca w niej atmosferę.

JĘZYK I STYL

Tu działa magia słowa. Autor uwodzi ciekawymi, budującymi spore napięcie opisami. Posługuje się terminami z dziedziny kryminalistyki i sprytnie wplata do teksu ich objaśnienie.


“Nie ma pomieszczeń rzeźnych na Manhattanie” (*²)

POSTACIE

Kolekcjoner kości

Mimo że jest to bardzo dobrze stworzona postać, to, to co rzuciło mi się w oczy, to fakt, że ze swoim przydomkiem niewiele ma wspólnego. Spodziewałam się, że ta postać w jakiś wyraźny sposób będzie utożsamiała się z tym pseudonimem.
Ponadto autor stworzył geniusza zbrodni, choć dokładność jego działań, troszeczkę mnie denerwowała z biegiem akcji.

Pozostałe postacie

Oczywiście podobnie jak tytułowy Kolekcjoner pozostałe postacie są stworzone do samego końca. Pojawiające się postacie są genialne, ale już nie każdą da się polubić, a dodatkowo niektóre mogą też wydać się zbędne w fabule.

Jestem oczarowana w pewien sposób “Kolekcjonerem kości", bo wywarła na mnie dość intrygujące wrażenie. Mam na myśli to, że czytając książkę, miałam wrażenie uczestnictwa w przebiegu akcji, tym właśnie Jeffrey Deaver zaskarbił sobie moją sympatię do swojej twórczości i zachęcił do sięgnięcia po kolejne swoje książki.
Bardzo się podobał mi pomysł na książkę, bo przywołał mi na myśl serial kryminalny „Kości“, który ubóstwiam po dziś dzień. Jednak zawsze musi się pojawić jedno „ale", myślę, że autor potencjał tego pomysłu nie wykorzystał na 100%,a na jakieś 98%, bo wg mnie dałoby jeszcze coś z tego wyciągnąć.



Za książkę dziękuję






Przypisy.
*cytaty z książki „Kolekcjoner kości”
**cytat (*¹) Rozdział 7,strona 80
***cytat (*²) Rozdział 13,strona 143

niedziela, 22 lipca 2018

Piotr Strzelecki i Sabina Piechota specjaliści od spraw nienormatywnych. Recenzja książki „Post scriptum“




Tytuł: „Post scriptum“
Autor: Milena Wójtowicz
Wydawnictwo: Jaguar
Data premiery: 25 kwietnia 2018


Dziś recenzja książki, która wzbudziła we mnie wiele sprzecznych uczuć. Do jej przeczytania mocno zachęciła mnie nota od wydawcy, no i ciekawa okładka.



Piotr Strzelecki wraz z Sabiną Piechotą prowadzą firmę, której klientami wampiry, wiły, wilkołaki, a nawet duchy. Oni sami również nie są ludźmi.
Mimo że wykonują różne zawody, on psycholog, ona specjalista do spraw BHP, to udaje im się ze sobą dogadać.
Pewnego dnia po wizycie na cmentarzu u pacjenta, Piotra odwiedza policjant, ponieważ grób ducha, u którego był w nocy został zdewastowany. Wkrótce w jednej z fabryk do chodzi do próby zabójstwa jednego z nienormatywnych*¹ od tego momentu Piotr i Sabina wplątują się w ryzykowne śledztwo.



„— Nogi w cement?” — powtórzył, nieco osłabiony jej tokiem myślenia Piotr.
— No wiesz, jak to w mafii. “(*²)


AKCJA I FABUŁA

Akcja „Post scriptum" mimo że potrafi wciągnąć, to jest odrobinę za ciągnąca się, co psuje przyjemność czytania. W książce brakuje również rosnącego napięcia, autorka stara się wprowadzić je, ale nie do końca jej to wychodzi, bo w momentach, w których mogłoby, ono zaistnieć wszystko staje się proste.

STYL I JĘZYK

Język książki jest bardzo barwny, choć dla mnie nie całkiem zrozumiały. Mam tu na myśli fakt, że autorka użyła wymyślonego przez siebie określenia „NIENORMATYWNI", „NORMATYWNI”, a brak przypisu czy adnotacji co to znaczy, sprawił, że z początku nie wiedziałam, o co chodzi. Ponadto treść wydała mi się trochę niedbała. Dlaczego? Opisy wywarły na mnie mieszane wrażenie, ponieważ brakuje im szczegółów, sprawiają wrażenie pisanych „aby coś było". Dialogi ciut lepiej, bo ciekawe i momentami zabawne, ale nic poza tym.

„Sabina skamieniała z wyrazem absolutnej grozy na twarzy.“ (*³)


POSTACIE

PIOTR I SABINA
Dwie bardzo różniące się od siebie postacie, mimo tego ten duet bardzo mi się spodobał. Połączenie w ich przypadku dwóch różnych charakterów dało bardzo ciekawy efekt.

Pozostałe postacie
Mówiąc ogółem o postaciach, to wydają się, jakby były postaciami stworzonymi do kreskówki. Barwne, zabawne, ale mało różniące się od siebie i przyciągające tylko na chwilę.

„Post scriptum" ma dość wiele wad, ale to dlatego, że jest stanowczo za lekką książką i autorka powinna napisać ją z większym pazurem, mocniejszymi efektami specjalnymi i nie niszczyć najciekawszych momentów banałami. Mimo to książka zdobyła odrobinę mojej sympatii, bo dzięki niej mogłam się oderwać od cięższych książek i zrelaksować.



Za książkę dziękuję




Przypisy

*¹ NORMANTYWNI, NIENORMANTYWNI – określenia wymyślone przez autorkę, pierwsze oznacza ludzi, drugie istoty nadprzyrodzone
**cytaty z książki „Post scriptum”
***cytat (*²) Rozdział „Środa“, strona 10
****cytat (*³) Rozdział „Poniedziałek ll“, strona 197

wtorek, 17 lipca 2018

To byłby ciekawy film! Recenzja książki „Pokój służącej"..




Tytuł: „Pokój służącej”
Tytuł oryginalny: The Maid's Room
Autor: Fiona Mitchell
Tłumaczenie: Katarzyna Makaruk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data premiery: 4 lipca 2018



„Pokój służącej” to książka, która przyciąga nie tylko piękną okładką, ale także ciekawą notą od wydawcy. Pociąga i wzbudza ciekawość. Jednak czy mimo niesamowitego pierwszego wrażenia jest dobra?


Tala i Dolly to dwie dziewczyny pracujące jako pomoc domowa. Warunki, w jakich przyszło im mieszkać u swoich pracodawców, bywają poniżej godności człowieka, ale są w stanie znieść wszystko, byleby utrzymać rodzinę.
Tala odkrywa bloga, na którym tajemnicza Vanda udziela porad, jak powinno postępować się z pomocą domową, by ta była posłuszna. Dziewczyna postanawia założyć konkurencyjnego bloga i utrzeć nosa Vandzie, udzielając wsparcia, a także porad pracownicom taki jak ona.


„Ale gwiazdy są nie tylko wśród bogaczy.” (*¹)

AKCJA I FABUŁA

Akcja książki jest bardzo dynamiczna, pełna nieoczekiwanych zwrotów powieść. Fabularnie też nie jest niczego sobie, bo właśnie dzięki ciekawym wątkiem fabuły, akcja nabiera rumieńców i trzyma w napięciu.
W książce pojawia się też wątek, który moim zdaniem kompletnie mija się z całą fabułą i głównymi bohaterkami. Wprawiał mnie on w uczucie zagubienia, nie dość, że wątek sióstr jest trochę podzielony, ponieważ autorka przedstawia nam indywidualne losy siostry, które się ze sobą tylko momentami łączą.,to jeszcze pojawia się trzeci, który dotyczy całkiem innej postaci i praktycznie nie jest związany z siostrami.

STYL I JĘZYK

Nie tylko akcją autorka wciągnęła mnie w treść swojej książki, ale i również bardzo dobrymi opisami. Chociaż mimo tego, że są dobre, nie były to opisy, które pozwoliłyby dokładnie odczuć emocje bohaterów. Dialogi również tylko w małym stopniu wyrażają uczucia.

„Gdybyśmy mieli lepszą służbę – pisze – przyrost naturalny mógłby się zwiększyć” (*²)

POSTACIE

BLOGERKA VANDA

Mimo że tę postać znany tylko ze wpisów z bloga i rozmów bohaterów, to da się trochę o niej powiedzieć. Przez innych bohaterów jest kreowana na osobę, która pomiata ludźmi, czy gardzi nimi. Jednak przedstawione wpisy z jej bloga, bardziej kreują ją osobę typu "ciocia dobra rada". Ponadto bohaterka, z którą utożsamiano Vande, kompletnie mi nie pasowała do tej roli.

Pozostałe postacie

Postacie z wyjątkiem postaci blogerki Vandy zostały oczywiście dobrze stworzone, chociaż też mogły moim zdaniem być nieco bardziej wyraziste. Mimo tak każda postać wiarygodnie odgrywa rolę, którą wyznaczyła jej autorka.

Mimo swoich wad, książka „Pokój służącej” bardzo mi się podobała. Przeczytałam ją w parę godzin, bo od losów Talii i Dolly bardzo trudno było mi się oderwać.
Historia zawarta w tej powieści poruszyła mnie i zaintrygowała, do tego stopnia, że czuje lekki niedosyt historią sióstr Castillo. Jednak wydaje mi, że Mitchell wykorzystała niecałe osiemdziesiąt procent pomysłu, jaki zrodził się na tę książkę, bo autorka trochę powierzchnie traktuje bohaterów swojej książki.
Polecam?
Jasne, że polecam, bo książka na swój sposób jest ciekawa. Autorka miała ciekawy pomysł, który mocno przyjął mnie przy tej książce.




Za książkę dziękuję




Przypisy.
*cytaty z książki „Pokój służącej”
**cytat (*¹) Rozdział 3,strona 43
***cytat (*²) Rozdział 4,strona 55 

poniedziałek, 9 lipca 2018

„-Otwieram przed Tobą serce… Możesz do niego wejść z całym swoim bałaganem” PRZEDPREMIEROWA recenzja książki „Z nicości""



Tytuł: „Z nicości”
Autor: Martyna Senator
Seria: Z popiołów, tom 3
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data premiery: 18 lipca 2018



Elza postanawia zerwać z dotychczasowym życiem i ucieka z Wrocławia, do Krakowa. Na stacji benzynowej spotyka Kubę, chłopak proponuje dziewczynie, że ją podwiezie. Po dojechaniu na miejsce chłopak, chcąc udzielić dalszej pomocy Elzie, proponuje jej nocleg, gdyż wie, że nie ma ona się gdzie podziać. W końcowym efekcie zamieszkuje ona z Kubą i Michałem. Dziewczyna nie może wyjść z podziwu, że nowi znajomi traktują z serdecznością i przyjaźnią.
Międzyczasie w życiu Kuby pojawia się jego biologiczny ojciec.


„-Otwieram przed Tobą serce… Możesz do niego wejść z całym swoim bałaganem” (*¹)

AKCJA I FABUŁA

Po raz kolejny nie zawiodłam się na piórze Martyny Senator, tak samo, jak przy poprzednich częściach zafundowała mi bezsenną noc, bo tak mocno wciągnęła mnie akcja i fabuła jej książki. Mimo że wyraźnie da się zauważyć schemat z poprzednich książek z tej serii, to różnorodność wątków w fabule jest na wysokim poziomie. Wszystkie zdarzenia pojawiające się w książce nadają swoisty rytm akcji, a ta z kolei wciąga do ostatnich kartek.

STYL I JĘZYK

Język,  jakim jest napisana książka, wydaje się urzeczywistniać to się w niej dzieje. Pełne emocji opisy przeżyć, emocji bohaterów nadają im dużej autentyczności i pozwalają wszystko przeżywać razem z nimi, dodatkowo całkiem sporo okazji do znalezienia ciekawych, często życiowych, nieraz zabawnych cytatów. I ciekawy bonus w postaci tekstów piosenek, których aktorką jest jedna z bohaterek, które potrafią wzruszyć i czasem też rozbawić. Rewelacja!

POSTACIE

ELZA

Mimo że zachowanie bohaterki jest podobne, do zachowań bohaterek z poprzednich tomów, to dzięki swojej historii jej postać zachowuje swoją oryginalność. Można też powiedzieć, że dziewczyna ma jakby podzieloną osobowość na dwie Elzy. Tę Elzę, która walczy o siebie, wie,  jak chce żyć i co musi robić, by to osiągnąć,i tę, która doznała w życiu sporo krzywd, z racji tego ciężko jest jej się uporać z demonami przeszłości. Z tego wszystkiego powstała bardzo ciekawa i sympatyczna postać.

KUBA

Kuba wydaje się postacią mniej skomplikowaną, bo jego problemy wiążą się jedynie ze sferą rodzinną. Mimo tego bardzo łatwo dostrzec, że jego postać cechuje się takimi cechami jak zdolność do poświęceń, bycie sentymentalnym, czy wiara w to, co niemożliwe, ale też da się zauważyć, że jest skryty. Ma też w sobie charyzmę, co jeszcze bardziej podkreśla fakt, że jest bardzo dobrze stworzoną postacią.

Pozostałe postacie

Tu sobie trochę ponarzekam. Zacznę od tego, że postacią kompletnie moim zdaniem zbędną wydaje mi się była dziewczyna Kuby – Justyna. Czemu? Mimo tego, że jest jej bardzo mało, to po prostu wydaje mi się ona niepotrzebna, jej obecność i sytuacje, w których brała udział, można było zastąpić, czymś ciekawszym. A sama postać wydała mi bezpłciowa.
Następne moje małe, ale, tyczy się postaci ojczyma Kuby. Jest co prawda dobrze stworzonym bohaterem, ale nie końca podobało mi się jego zachowanie w pewnych momentach.
Co do reszty postaci nie mam zastrzeżeń.


„Dla Elzy.
Każda burza kiedyś minie” (*²)

Na “Z nicości”  czekałam z ogromną niecierpliwością, ponieważ poprzednie dwa tomy bardzo mi się podobały. I...nie zawiodłam się, wręcz przeciwnie jestem tą częścią zachwycona.
Zabrałam się za czytanie najszybciej,  jak tylko mogłam i zarwałam noc, bo trudno było mi oderwać od książki. Po raz kolejny Martyna Senator stworzyła bardzo poruszającą historię, która miałaby sporą szansę zaistnieć w świecie realnym. Problemy, a także uczucia zawarte w książce, albo inaczej, w książkach z tej serii dotykają rzeczywistości.
Ponadto udało mi się znaleźć całe mnóstwo przepięknych cytatów, mówiących o uczuciach, które miały swój ukryty sens.
Muszę też przyznać, że w pewnym momencie „Z nicości" mnie wzruszyło, było to pod sam koniec, można dostrzec tam piękny obraz miłości stworzony, prostą, lekko gorzką historią o miłości.
Autorka ze swojego pomysłu na książkę wyciągnęła bardzo dużo potencjału, mam nadzieję, że pojawi się jeszcze jakaś książka z tej serii.
A Wam gorąco polecam!


Za książkę dziękuję. 




Przypisy.
*cytaty z książki „Z nicości” autorstwa Martyny Senator
**cytat (*¹) Rozdział 15, „Elza”, strona 206
***cytat (*²) Rozdział 9, „Elza”, strona 120
****zdj Molik Książkowy 

niedziela, 8 lipca 2018

Uważaj na Outsidera! # Recenzja książki „Outsider" autorstwa Stephena Kinga




Tytuł: „Outsider”
Tytuł oryginalny: The Outsider
Autor: Stephen King
Tłumaczenie: Tomasz Wilusz
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 5 czerwca 2018



Po lekturze „To" bałam się trochę sięgnąć,  po „Outsidera" ponieważ King tamtą powieścią wyciągnął moje leki na wierzch, jednak miłość do jego twórczości wygrała. Z wielkimi oczekiwaniami na kolejną dawkę porządnych emocji wzięłam się za czytanie. Co z tego wyszło? 
Zapraszam do przeczytania recenzji!

We Flint City dotychczas spokojnym miasteczku dochodzi brutalnego morderstwa jedenastoletniego chłopca. Dowody wskazują, że sprawca dokładnał, także aktu kanibalizmu.
Świadkowie  zgodnie twierdzą, że z zamordowanych chłopcem widzieli szanownego i podziwianego do tej pory Terry'ego Maitlanda trenera drużyn młodzieżowych. Na winę trenera wskazują, również ślady na miejscu zbrodni. Jednak wszystko komplikuje się, gdy adwokat oskarżonego przedstawia niepodważalne dowody, że jego klient w dzień morderstwa był poza miastem.

AKCJA I FABUŁA
Początek akcji jest dla mnie w tym przypadku najciekawszy. Mimo że wydaje się oczywisty, to bardzo intryguje, tak jest do momentu, gdy akcja nie zmienia się o 180 stopni. Po tym zwrocie jakby wyparowuje całe napięcie i dalsza część akcji staje się mniej atrakcyjna. Fabularnie jest nieco lepiej, bo po bombie zaserwowanej przez Kinga, fabuła wkracza na nowy tor. Pojawiają się ciekawe wątki, które urozmaicają całą powieść.
„Ludzie są nieuważni“(*¹)


STYL I JĘZYK
Styl Kinga zna chyba każdy i wie,  jak potrafi wciągnąć swoimi niemalże realistycznymi opisami. Jednak moim małym zastrzeżeniem jest, to, że w książce pojawiają się wyrażenia w języku hiszpańskim i brak do nich odniesień dodanych przez tłumacza, które wyjaśniałyby co dany wyraz znaczy. Bo nie każdy czytelnik przecież jest obeznany z językiem hiszpańskim.

POSTACIE
Odniosłam wrażenie, że niektóre postacie są nie na swoim miejscu i powinny być kimś innym, niż są,albo King powinien z nich całkowicie zrezygnować,a postać Outsidera jest nie do końca stworzona. To wg mnie postać/potwór, który nie wydaje się wcale straszny. W porównaniu z potworem z „To", który sprawił, że przez pewien czas bałam się ciemnych pomieszczeń, tytułowy Outsider to postać z kreskówki, która zamiast wzbudzić strach wywołuje śmiech. Ubolewam nad tym, bo z tego, co było inspiracją na stworzenie jego można, było poszaleć.

„Sam zobacz.”(*²)

„Panie King, co się panu stało?" to pierwsza myśl po przeczytaniu „Outsidera", która przyszła mi do głowy, a kolejna brzmiała „A spodziewałam się mocnego horroru, a tu dość lekki thriller". Kinga kocham za klimat grozy, jaki panuje w jego książkach i niebanalne pomysły na książki, z których potrafi wyciągać ponad 110%, dodatkowo inspirowane legendami i opowieściami, co jest totalnym hitem wg mnie.
„Outsider " niestety posiada tylko dwie z tych rzeczy: inspiracje w legendzie i niebanalny pomysł, który jednak nie został wykorzystany w oczekiwany przeze mnie sposób. Jednak nie można o nim powiedzieć, że jest złą książką czy kiepską, bo jest ciekawa i wciągająca. Ma intrygującą fabułę, mimo, że akcja trochę kuleje.
Na pewno jest też z tych „lekkich" książek Kinga i z pewnością będzie dobrą lekturą dla tych czytelników, którzy nie przepadają za mrożącymi krew w żyłach opowieściami.


Za książkę dziękuję




Przypisy.
*cytaty z książki „Outsider”autorstwa Stephena Kinga
**cytat (*¹) Część „Kroki i prokuratura”, rozdział 9,strona 259
***cytat (*²) Część „Żółte”, rozdział 1,strona 301

środa, 4 lipca 2018

„Ból jest decyzją" Recenzja hiszpańskiego kryminału „Dam Ci to wszystko".



Tytuł: „Dam Ci to wszystko”
Tytuł oryginalny: Todo esto te daré
Autor: Dolores Redondo
Tłumaczenie: Barbara Bardadyn
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania w Polsce: 09.05.2018



Recenzja może zawierać dużą dawką „ochów" i „achów" bądź wszelakich innych form zachwytu, ponieważ Dolores Redondo jest jedną z ulubionych autorek właścicielki bloga molikksiazkowyy.blogspot.com.

Manuel właśnie kończy pisać zakończenie swojej najnowszej książki, gdy w jego domu zjawia się dwójka policjantów z informacją, że jego mąż Álvaro zasnął za kierownicą podczas powrotu z rodzinnych i doprowadziło to do jego śmierci. Zszokowany mężczyzna nie daje temu wiary, ponieważ zmarły zapewniał go, że spędzi klika w Barcelonie, na spotkaniu z ważnym klientem, a nie w Galicji. Następnego dnia udaje się w rodzinne strony męża, by dokonać identyfikacji , a następnie na pogrzeb. Od tego momentu zaczyna odkrywać podwójne życie osoby, którą jak twierdził znał i straszną historię jego rodziny.


„Przestać cierpieć jest decyzją”(*¹)


AKCJA I FABUŁA
Akcja „Dam Ci to wszystko" wciąga już od samego początku i trzyma w napięciu do końca. Autorka bardzo dobrze rozwija akcje i prowadzi ją przez całą książkę, co więcej punkt kulminacyjny jest ciągiem zdarzeń, które bardzo dobrze do siebie pasują i płynnie następują po sobie. Zakończenie jednak dla mnie jest odrobinę za krótkie.
Fabuła w jest bardzo ciekawa, autorka splata ze sobą wątek przeszłości Álvara, jego obecnego życia, gdy ten jeszcze żył i śledztwo, jakie przeprowadza Manuel z małym konfliktem interesów. Wszystkie wątki są bardzo ciekawe, dodatkowo Redondo dodaje krótkie retrospekcje, w których ukazuje życie Manuela i Álvara, a także fragmenty pisanej przez głównego bohatera książki.

STYL I JĘZYK
Tu wpierw ukłon w stronę tłumacza, który nie spolszczył imion bohaterów, zachowując ich hiszpańską pisownię. W przypisach na końcu niektórych stron znajdują się,  także tłumaczenia używanych hiszpańskich słówek co zachowuje estetykę.
Zaś sama Redondo porywa ciekawymi i barwnymi opisami, różnorodnymi dialogami, które dodatkowo mogą wydać się intrygujące.


„Ból jest decyzją”(*²)


POSTACIE
To, co od zawsze podobało mi się w twórczości Dolores to, to, że jej postacie są proste, ale jednocześnie dobrze stworzone i każda z nich czymś się wyróżnia.
W tej książce najlepiej wg mnie stworzoną postacią jest Álvaro. Mimo braku uczestniczenia w fabule autorka sprawia, że możemy poznać bardzo dobrze tę postać, poprzez relacje innych bohaterów.

Muszę przyznać, że jestem zachwycona,że twórczość Dolores Redondo została doceniona w Polsce. Rzadkością jest, że po przeczytaniu „oryginału" biorę się za polskie tłumaczenie, bo cóż dużo mówić tłumaczenia rządzą się swoimi prawami.
Jednak tą książką jestem zachwycona, tak samo jak jej hiszpańską wersją. To co podoba mi się w tej książce od zawsze, to przedstawienie homoseksualizmu, jako coś powszechne mającego rację bytu w naszym społeczeństwie.
Mikroskopijnym minusem tej książki jest zakończenie, mimo że jest dobre,  to wg mnie autorka mogła postarać się o nieco dłuższe, bo pewnych rzeczy byłam jeszcze ciekawa,  jak się potoczą.

Za książkę dziękuję


Przypisy
*Cytaty z książki „Dam Ci to wszystko” autorstwa Dolores Redondo
**cytat (*¹) Rozdział „Przygnębienie”, strona 35
***cytat (*²) końcowa strona rozdziału „Przygnębienie”

Magiczna moc rytuału

  Tytuł: Rytuały Autor: Dinitris Xyglatas Tłumaczenie: Nika Sztorc Seria: Zrozum Wydawnictwo: Poznańskie Rytuał — określone specyficzne zach...